dwa tysiące szesnastemu w dowód wdzięczności


Rok 2016 usilnie biegnie ku mecie. Wchodzi w ostatni zakręt, przed nim jeszcze jedna prosta. Mimo że zmęczony, uparcie przyspiesza. Tak, chce się uplasować w czołówce, utwierdzić nas w tym, że mimo że trochę zawalił, w gruncie rzeczy jest naprawdę fantastyczny. Wierz mi, Roku, jesteś. Dlatego dziś piszę specjalnie dla Ciebie.

Żeby nam się lepiej rozmawiało, może powinnam nadać Ci jakieś imię? Wiem, że to powinnam na początku, a nie przy pożegnaniu, ale skąd mogłam wiedzieć, jakim będziesz? Mogłam zgadywać i snuć domysły, ale tego, co przyniosłeś, nie oczekiwałabym nigdy. Gdybyś był Serbem, miałbyś na imię Srećko*. Na stówę.

Bardzo trudno jest mi zdecydować, od czego zacząć. Ja wiem, i Ty wiesz, i Czytelnicy wiedzą, że było mnóstwo wspaniałych momentów, które dają mi pewność, że i kolejne lata będą wspaniałe. A to jest chyba najlepszy prezent, jaki mogłeś mi podarować. I choć w obliczu takiej wspaniałomyślności nie wypada wytykać Ci błędów, chyba rozmawiamy szczerze, co nie, stary? Trzymajmy się zatem chronologii.

Poznaliśmy się w dość niepozornych warunkach. Sylwestrowa domówka, z gatunku tych zwykłych, nie powalających na kolana. Noworoczny spacer i całkiem szczera nadzieja, że wszystko rozwinie się w dobrym kierunku. Ważne słowa, ważne przeżycia, ale wszystko jakieś takie... niepełne. Czegoś brakowało, a Ty, cwaniaku, z niczym się nie zdradziłeś. Ładnie to tak zaczynać znajomość?

Ale Ty wiedziałeś, że podpadasz, więc ukradkiem podtykałeś mi te dobre momenty: imprezy, zimowy wyjazd (nie pamiętam, kiedy robiłam coś w ferie!), bloga (to już okrągły rok!). Pamiętasz, jaka byłam wtedy sceptyczna? Nie chciałam postanowień, nie chciałam niczego oczekiwać poza tym, że się poukłada jak należy. Byłam zupełnie innym człowiekiem.

Zamknęłam sesję, potem drugą, nadeszły wakacje. Osiadłam na dupie i dzielnie udawałam, że tak jest okej. Na szczęście trzeba było odrobić praktyki studenckie. Wybrałam Cieszyn. Cieszyn, który już zawsze pozostanie bliski mojemu sercu. Którego scenerię i wszystkie wydarzenia rozgrywające się w niej będę setki razy zapętlać w głowie i w rozmowach z B. Który będę raz po raz przeżywać, chłonąć i obmyślać wszystkie prawdopodobne i nieprawdopodobne warianty festiwalowych wydarzeń. Chociaż i tak jestem pewna, że sprawy poszły najlepszą możliwą drogą. A to był zaledwie koniec sierpnia.

Miałeś jeszcze w zanadrzu, Srećko, cztery miesiące. Nie próżnowałeś - sprawy potoczyły się błyskawicznie. Zostawiłam za sobą to, co okazało się nie być dla mnie dobre i spontanicznie ruszyłam w podróż. Podróż, która zmieniła wszystko. Podróż, która sprawiła, że moja życiowa droga nabrała sensu. Podróż, która zaprocentowała miłym październikiem i fantastycznym grudniem. Która sprawiła, że każdy dzień był dobry, niezależnie od przeszkód. Ty to masz, Roku mój miły, łeb.

Żywię nadzieję, a i pewność, że szepniesz dobre słówko o nas nadchodzącym latom. Wierzę, że dalej będziemy szczęśliwi, bo staramy się o to szczęście zatroszczyć. I za to z całej siły dziękuję - Tobie Roku i wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Wy wiecie.

Dzięki, Roku, że się nam przydarzyłeś.

* Srećko to serbskie imię męskie. Pochodzi od słowa sreća, które oznacza szczęście. 

Komentarze

INSTAGRAM