sesjo, nadchodzę! vol. 2


Bród jest nadal w bród, musiałam natomiast zrezygnować z sarmackiej filozofii na rzecz nowych fascynujących przygód. Filolog to jednak wszechstronna bestia.

Tym razem nie opowiem Wam o umilaniu sobie czasu przeznaczonego na naukę ponownym odkrywaniem gitary, nie opowiem o obserwowaniu zwierzątek na kamerce ani o nałogowym gubieniu się na jutubie, bo obecna sesja jeszcze sobie nie wypracowała żadnych rytuałów. Może dlatego, że dalej nie potrafię sobie uświadomić, że to tak... już. Wszakże już końcówka maja.

Tym razem będę wcielała się w specjalistkę od teatru jugosłowiańskiego, historyczkę, włoskie dziecko uczące się mówić (tak, nie jestem w stanie z siebie więcej wykrzesać, mimo zajęć naprawdę napakowanych wiedzą) i parę innych uroczych ról. Jeśli życie to teatr, a ludzie są aktorami, to slawista będzie w grupie brawurowych improwizatorów.

Żeby jednak tak zupełnie nie ignorować sesji, obłożyłam się już szeregiem zajęć zabezpieczających przed nauką: żyję w przekonaniu, że jeśli nie obejrzę wszystkich sezonów Jak poznałem waszą matkę przynajmniej raz na pół roku to nie zdam, szukam praktyk - i to jak wybrednie starannie!, planuję ambitnie, czego kiedy się nauczę. I chociaż już wiem, że nie będę się trzymać harmonogramu, to kolorowe karteczki i neonowe zakreślacze zawsze wyglądają ładnie. I dodają profesjonalizmu mojemu nicnierobieniu.

Mimo wszystko nie jestem gdzieś tam na szarym końcu, w dole totalnym, na czarnej liście bogów sesji. Już (chwilowo) zarzuciłam pomysł rzucam studia (tak, ten rok akademicki ugodził mocno w moją duszę naukowca), nawet przeszłam już z etapu olaboga, nie zdam do dobra, jakoś to ogarnę. No i data ostatniego w tej sesji egzaminu mieni się pięknym blaskiem gdzieś tam na pobliskich kartkach kalendarza. A że mój kalendarz ma rozkład tygodniowy, wiedzcie, że to już blisko! No, prawie.

Także będzie dobrze, a jak nie będzie dobrze to i tak będzie dobrze, tylko w inny sposób. W razie porażek odezwę się, żebyście ojojali. To zawsze pomaga.

Komentarze

INSTAGRAM