jak przygotować się na sezon jesienno-zimowy?


Za oknem już naprawdę padają ulewne deszcze, a szaruga boleśnie szybko kurczy Twoją przestrzeń osobistą? Oto niezbity dowód, że wchodzimy w okres grzańców, kocyków i długich godzin przytulania. Na szczęście można się na to przygotować.

O ile kilka dni szarugi latem jest miłe dla organizmu, nieinwazyjne i przede wszystkim ciepłe, tak dłużący się okres wyrywania parasoli z rąk i przemaczania butów może dać w kość. Zwłaszcza w obliczu tak kapryśnej poprzednimi laty zimy. Na szczęście istnieje mnóstwo wspaniałych możliwości spychających na dalszy plan tę obezwładniającą pogodę. O co zatem się zatroszczyć, oprócz szafki pełnej rutinoscorbinów i fervexów?

Duuuużo herbat, miód i ulubiony kubek. Te herbaty to oczywiście wszystkie możliwe z okolicznych sklepów plus wspaniałe wersje sypane z herbaciarni. Osobiście lubuję się w Five o'clocku, wybór jest powalający, a miłe panie zawsze mają coś dla mnie. Jeśli można dobrać herbatę do pogody i nastroju, to właśnie tam. Miód z kolei świetnie sprawdza się z earl greyem (patent podejrzany w Chorwacji, o dziwo słysząc "herbata" nie podali rumianku), a ulubiony kubek - no sami rozumiecie. Najlepiej mieć otwarte serce na kilka kubków, bo oprócz tego najładniejszego przyda się też taki XXL na większy kryzys i taki mini na błyskawiczną terapię herbatkową. Moja szafka na przykład już się nie domyka.

Świeczki, olejki, woski. I wszystko inne, co jest zapachowe, a co lubisz. Ja już zamówiłam świeczki leśne i olejek sosnowy (kiedyś to podgrzewacze świerkowe kupowałam w sklepie, teraz zniknęły. Co to za świerkowa zmowa? :<), bo z jakiegoś powodu do zimy pasują idealnie. Świetnie sprawdza się też cynamon, wanilia, pieczone jabłko i wszystkie te cudowności opisywane jako winter time i podobnie. Jesień jeszcze przejdzie, ale zima bez świeczek się nie liczy.


Wakacyjne zdjęcia. Nawet jeśli nie byłaś w tym roku na dłuższym wyjeździe, na pewno masz choć jedno słoneczne zdjęcie. Albo zdjęcia z zeszłego roku. Albo nawet z dzieciństwa, wszystko się przyda, kiedy przyjdzie moment załamania oberwaniem chmury. Mi pomaga powakacyjne wywoływanie zdjęć i zabawa z albumem. Takie zdjęcia zdecydowanie poprawiają nastrój, włączają tryb marzeń i planów, a to niezwłocznie prowadzi do...

Planowanie kolejnych wakacji. Oczywiście, że do wakacji jeszcze daleko. Ha, wręcz dopiero co skończyły się poprzednie. Ale zaplanować zawsze można, choćby po to, żeby zgromadzić fundusze i niezbędną wiedzę. Zresztą są miejsca, które już w lutym są porezerwowane w najlepszych terminach, więc nie ma na co czekać. A ile to frajdy!

Zapasy wina, pomarańczy, goździków i przypraw korzennych. Wiecie, o co chodzi? No pewnie, że wiecie. Od dziś obowiązuje nowa reguła: znajomi nie przyjeżdżają do Was autem. Za cenę paliwa mogą kupić jeszcze większy zapas wina i pomarańczy i goździków i przypraw korzennych. Ale niech nie kupują gotowej przyprawy do grzańca, bo to smakuje koszmarnie. Jakby to uściśliła moja kumpela: jak fervex. A ten już mamy w szafce na zupełnie inne okazje. Oczywiście wino można zastąpić też piwem, ale podniosą się głosy, że to świętokradztwo pokroju zamówienia piwa z sokiem. Więc chyba nie warto.

Miły w dotyku koc, poduszki i coś zajmującego uwagę. Książka. Serial. Film. Cokolwiek, co stymuluje mózg, a przy okazji miło odrywa od szarugi. Najlepiej w towarzystwie, ludzkim lub psim, opcjonalnie herbata albo grzaniec. I świeczki.


Ciepły sweter i cała reszta garderoby. Dobry sweter na szarugę to taki, w którym czujesz się jak pod kocykiem. Jaka jest różnica? Ano taka, że koca z domu nie wyniesiesz, chyba że masz solidne argumenty za tym, że to Twoje nowe palto. Sweter natomiast można założyć prawie wszędzie, a w trakcie dnia miło się przytulić do czegoś, co Cię rozumie. Ale uwaga! W tym się podejrzanie dobrze zapada w drzemkę w najmniej odpowiednich momentach! :D A reszta garderoby? Buty, które nie przemokną szybciej niż po dwóch godzinach prób wrócenia do domu. Kurtka, w której nie trzęsiesz się jak osika na wietrze. No i parasol, choć parasola notorycznie nie biorę z domu - a jak już wezmę, nagle następuje cudowna poprawa pogody. Nie ma za co.

Miliony monet na kawę. I chociaż barista z budki na pieniążki potrafi nieźle w parzenie kawy, dużo lepsza jest taka prawdziwa, zaparzona z pomocą człowieka, a nie samego automatu wszystko-za-dwa-pięćdziesiąt. Oczywiście prawdziwa kawa kosztuje skandalicznie dużo, ale jak jest szaro, buro i ponuro to aż się prosi, żeby wejść do jakiejś miłej kawiarni. I zrobić stylowe zdjęcie na insta, wiadomo. Ale jednak kawa i klimat liczą się w pierwszej kolejności.

Odwyk od centrów handlowych. Oczywiście, że jak jest brzydko to szopingi nie są marnowaniem czasu. Oczywiście, że w galeriach jest ciepło, względnie ładnie, a czasami nawet miło. Ale też od października zaczynają się pojawiać świąteczne akcenty, które w końcu łapią Cię w swoje sidła. I to są przewspaniałe sidła, ale do końca grudnia to klimat już zdecydowanie przestaje być uchwytny. I po co to sobie robić?

Miliony monet na prezenty pod choinkę. Natomiast w grudniu szopingi są już dozwolone, a nawet wskazane. Oczywiście, że przez galerie przewalają się dzikie tłumy, ale są światełka, gwiazdki, reniferki i jarmarki świąteczne. A w grudniu to już naprawdę jest miłe i klimatyczne i ojeju. A jak jeszcze za oknami sypie śnieg to są to najlepsze zakupy ever. Chociaż portfele akurat zaprzeczają tym doniesieniom.


Termofor. Na rozgrzanie po ciężkim powrocie do domu. Na lepszy humor. Na panikę wywołaną kolejną falą deszczu za oknem. Do przytulania, głaskania i drażnienia się z psem, którego niezmiennie fascynuje przelewająca się w środku woda. Może być też minitermofor albo rozgrzewacz na brawurowe rozgrzewanie plenerowe. Termofory są dobre zawsze i wszędzie.

Pyszności. No niestety, szaruga to też pewne przyzwolenie na jedzenie. Ale te wszystkie babeczki, ciasta, kolacje... Ach! A wisienką na torcie jest baklava, bałkański orzechowiec. I wyobraźcie sobie, że ten orzechowiec siedzi w piekarniku, grzeje się w najlepsze, a na palniku robi się polewa z miodem, cytryną i cynamonem. Czy ten deszcz za oknem nie jest jednak miły?

Kubek termiczny. Oczywiście, że na herbatkę. Względnie na kawkę, ale ta jakoś nie smakuje za specjalnie, jak po twarzy spływają strugi deszczu. Co prawda kubki termiczne uwielbiają przeciekać od góry (tak, to magia na poziomie przeciekania wbrew prawom grawitacji!), ale jakaś tam szansa jest, że kupisz sprawny. Zawsze zostaje też opcja termosu.

Playlista na odtwarzaczu. I w domu, i w zagrodzie, i przede wszystkim w trasie. Na mp4, ipodzie, telefonie, spotifaju, na czymkolwiek. Byle odpowiednia, wpasowująca się w klimat i jak nie pocieszająca to przynajmniej dobijająca z gracją. A przed świętami świąteczna playlista pełna dzwoneczków <3

A co jest na Twojej liście wspaniałości?


Oh, that's right - how can you know it if you don't even try?

Komentarze

INSTAGRAM