dni takie jak ten


Dni takie jak ten zazwyczaj zdarzają się latem - i wtedy też najbardziej cieszą, kiedy po dniach pełnych słońca, po egzotycznych wojażach i asfalcie wciągającym nas za podeszwy, nadchodzi upragniona szaruga kontrolowana.

Cóż to takiego, zapytacie? Otóż szaruga jest wtedy, kiedy jest zimno, jesiennie i depresyjnie, bo przez najbliższe pół roku może być co najwyżej gorzej; szaruga kontrolowana to ten letni dzień, kiedy pogoda znikąd postanawia się zepsuć, wprowadzając trochę równowagi i wytchnienia, nie obniżając przy tym zbyt drastycznie temperatury i nie odbierając sił witalnych. Dziś właśnie - mimo że grubo przed rozpoczęciem lata - jest taki dzień.

Znaczna część znanych mi bliżej lub dalej osób wita taki dzień szczerym jękiem dezaprobaty, co odważniejsi patrzą na mnie wymownie i stukają się w czoło na widok mojego zadowolenia. A ja? No cóż, ja zaparzam kawę i siadam do pisania, bo wtedy pisze się najlepiej. Czasami umawiam się z kimś na kawę na mieście, bo poduchy w wysokich wykuszach i profesjonalnie zaparzona kawa istnieją właśnie dla takich dni. To fantastyczny dzień, żeby odebrać zdjęcia ze słonecznych wojaży, z których żar aż się wylewa i w strugach deszczu zanieść je do domu, w towarzystwie kolejnych łyków z kubka termicznego. Wspaniale sprawdzają się też odwiedziny u znajomych - a kiedy wracam, upewniam się, że wsiadam w autobus z możliwie najdłuższą trasą, żeby się tą pogodą nacieszyć. Albo włożyć słuchawki i puścić Coldplaya. Albo wyjąć z torby książkę i przepaść w niej bez reszty. Wrócić do domu, zawinąć się w koc i wpuścić psa w nogi łóżka. Puścić najukochańszy serial, nawet jeśli on ma już dość samego siebie po tej rekordowej liczbie zapętleń. Spędzić czas z kimś ważnym. Zapalić zapachową świeczkę i napić się wina. Upiec ciasto. Zrobić klimatyczne zdjęcie ulicy w strugach deszczu. Powłóczyć się chwilę po mieście - na tyle długo, żeby się tym cieszyć, i na tyle blisko przystanku, żeby buty nie zdążyły przemoknąć. A jak przemokną, przyszykować sobie gorącą kąpiel i jeszcze gorętszą herbatę. Zrobić sobie wolne i przypomnieć sobie, jak miłe mogą być deszczowe, leniwe dni.

Dziś po raz pierwszy taki dzień obchodzę w Lublinie. Co prawda tu części z moich rytuałów odtworzyć nie mogę, ale deszcz wszędzie jest tak samo miły. Do tego stopnia, że zachciało mi się nie tylko Katowic, ale też ubiegłorocznych wakacji, które powitały mnie takim specjalnym dniem. I choć to słońce wyzwala najwięcej radości i energii, mam się dziś doskonale.

Jaki jest Twój sposób na deszczowe dni?


Komentarze

INSTAGRAM