gdzie jestem, kiedy mnie nie ma


Kiedy akurat nie wędrowniczkuję w miłe miejsca, albo nie udaję we własnej głowie, że to robię, siedzę sobie na miękkim łóżku i macham nogami. Chwilowo to jedna z moich ulubionych aktywności.

Jedna z ulubionych, ale nie najulubieńsza. Dla tej najulubieńszej musiałabym rozpisać jakiś plebiscyt, głosowanie, burzę mózgów. Jest tyle wspaniałości na świecie: B. (poza kategorią), ostatnio łaskawy dla mnie wybór książek, wino, zniżki na pizzę, gorąca herbata w duecie z ciepłym kocykiem, żelki i wreszcie gwóźdź programu: prawdziwe, najprawdziwsze zepe, prosto od Pani Cioci. Pani Cioci B., rzecz jasna. Prawdziwa Ciocia, prawdziwe Bałkany, a do tego i wełna prawdziwa. Już dawno nie byłam tak stylowa we własnym domu.

Żeby jednak nie było, że jestem idylliczną leniwą bułą, ten okres to też mnóstwo pracy - i to wzmożonej pracy. A pogoda nie pomaga ani trochę. Nie pomaga też sesja - ach, gdzie te złote czasy zdawania siedmiu egzaminów w dziesięć dni...! Gdzie te bezsensowne przedmioty, gdzie te wyzwiska, gdzie te hity sesji. Teraz jedynie łezka się w oku kręci i kiełkuje poczucie niesprawiedliwości, że za to, do czego przygotowywałam się najwięcej, dostałam najmniej. Przy czym najmniej to cztery plus, więc kujon alert. Jedyną emocjonującą historią tej sesji było bezczelne zakleszczenie się papieru w drukarce i brawurowe odbicie arkusza przez nieustraszonego tatę. Emocjonująco, ale nie wystarczająco. Nawet do telenoweli, co dopiero na bloga.

Tak więc sobie zniknęłam. Zero historii, zero weny, za to całe mnóstwo zajęć i fajności. Znikam, bo znika wena, albo znikam, bo przepadam gdzieś w pół drogi między wspaniałościami i obowiązkami. I tak sobie myślę, że może nie jest to ładne, ale na pewno jest zdrowe. Riennahera przekuła nawet psychologiczny syndrom na całkiem zgrabny termin: need of missing out. A ja się pod tym needem podpisuję. To jest bardzo fajny need.

W zasadzie, wśród paru refleksji i wniosków, mam po tej przerwie jedną chęć: nauczyć się ubierać te wszystkie wspaniałości w słowa. Wtedy będę mogła stworzyć coś miłego. Bo na chwilę obecną to nawet z puentą będzie ciężko.

Nawet piosenki nie wstawię, bo nie pamiętam ani jednego tytułu, który mi się spodobał. Jak to jest, że czym lepiej w życiu, tym żałośniej z kreatywnością? (Przy czym jest to cena, którą z radością zapłacę.)

Komentarze

INSTAGRAM